Rozmawiając o migracji często możemy się spotkać ze strony różnych osób ze stwierdzeniem, że wprawdzie oni sami pracują lub pracowali za granicą, ich dzieci korzystały z Erasmusa i regularnie spędzają wakacje na Turcji czy w Dolomitach; ale wyjeżdzali legalnie.
Obrazki ludzi próbujących dostać się do UE przez Morze Śródziemne lub podlaski las budzą zgorszenie i niechęć. Budzą wrogość. Dlaczego nie udadzą sie na przejścia graniczne i nie przyjadą legalnie?
Płynąc wiele lat temu promem przez Kanał La Manche rozmawiałem z młodym chłopakiem z Polski. Studiował na Zachodzie, niedawno wrócił z USA – miał też obywatelstwo czeskie, więc w tamtych czasach mógł bez wizy latać do Stanów. Temat zszedł na migrantów usiłających sforsować kanał ukryci w naczepach TIR-ów. Powiedział, wtedy, że nienawidzi ich, bo są brudni, fałszywi, zrobią wszystko, żeby osiągnąć cel. Zachowują się jak zwierzęta.
Podobne opinie możemy znaleźć pod dosłownie każdym postem traktującym o migracji. Zresztą nie tylko – nawet jesli informacja dotyczy zupełnie czegoś innego, to możemy być pewni, że wiele osób i tak nawiąże w komentarzu do “inżynierów”. Wiele z tych komentujących osób jeszcze niedawno “ubogacało kulturowo” Niemcy, Anglię, Holandię. Brudni, fałszywi, gotowi zrobić wszystko, żeby osiągnąć cel – tak wygladąli w oczach dostatnich mieszkańców i mieszkanek Zachodu.
Chłopak z promu nie musiał schylać się tak nisko – prawdopodobnie zrobili to za niego jego rodzice, żeby on nigdy nie poczuł się człowiekiem drugiej kategorii. Być może pracowali tak ciężko, że nie zdążyli nauczyć go szacunku dla drugiego człowieka. A może też sami takowego nie mieli.
Dziś, kiedy możemy sobie jeździć praktycznie wszędzie, pracować, uczyć sie za granicami kraju, którego obywatelstwo posiadamy, dużo trudniej jest nam zrozumieć ludzi, którzy nie mają takiej możliwości.
Tylko ktoś kogo nigdy nie zawrócono z żadnej granicy może powiedzieć, żeby szli na legalne przejścia. Na tych przejściach nie zostaną przepuszczeni, mimo że my prawdopodobnie nie mielibyśmy z tym żadnego problemu. Zarówno na granicy polsko-białoruskiej, jak i turecko-greckiej czy marokańsko-hiszpańskiej.
Dzieje się tak, ponieważ za sprawą naszych paszportów mamy rózne prawa. Jednym wolno więcej, innym mniej. Jedni muszą być brudni i gotowi na wszystko, bo to jedyna szansa żeby przeżyć. Inni mogą na nich patrzeć z góry i bez najmniejszego wysiłku osiągnąc to na co ci “inni” muszą poświęcać lata pracy i wyrzeczeń, ryzykować życie, znosić upokorzenia i pogardę.
Czasami piszemy tu o dość skomplikowanych rzeczach, wpływie polityki migracyjnej na rynek pracy i całe społeczeństwa. Skala migracji i skutków wzrastających nierówności to wciąż ogromna biała plama na politycznej mapie świata a uświadamianie sobie tych procesów to często poruszanie sie po zupełnie niezbadanych terenach.
Czasem jednak warto wspomnieć o tej najprotszej możliwej warstwie, która dla każdego człowieka, który posiada choć odrobinę empatii, powinna być jasną przesłanką do zajęcia konkretnego stanowiska.
System, w którym mniejszość ma na wyciągnięcie ręki rzeczy, o które zdecydowana większość musi poświęcać tak wiele, nie będzie trwać wiecznie.